
Dzisiejszy dzień spędziliśmy od godziny 9.00 do ...żeby nie skłamać ok. 17.00 (moze 18.00?) na zachwycaniu się jedną z najmłodszych członkiń rodziny Eldixa w bialuśkiej sukni...
Tak. Ta niedziela upłynęła nam na staniu przed kościołem w oczekiwaniu na koniec uroczystości komunijnych i obżeraniu sie po brzegi (oczywiście Eldix nie ja ..raczej do niejadków należę ;) ) na późniejszym rodzinnym spotkaniu. Musze przyznać, ze sie postarali z tym "przyjęciem". W zyciu nie widziałam na jednym stole takiej ilosci jedzenia. Ziemniaki, frytki, kilka rodzajow sałat, buraki, kapusta, kilka/nascie rodzajow mies.. a desery? Matko świeta.. ciż nie wiadomo bylo czy to zjeść czy tylko popatrzec tak niektóre potrawy wyglądały :) Zrobiliśmy zdjęcie tortu małej K. bo był cudny..i smaczny :D (wrzucę późniejszej :) ).
Dzień generalnie bardzo udany..chociaż nogi na wysokich szpilach mi się umęczyły (a jedna nawet spuchła do pokaźnych rozmiarów gdyz wysiadając z samochodu przyładowałam nią w metalowy pręt) i z chodzeniem mam pewne trudności :)
Jesteśmy wykonczeni i... idziemy spać.
Miłych snów życzy
Lynn
A może Eldix boi się pisać na bloga z Tobą, po tym co narozrabiał ? :P I gdzie te nogi wkładasz :P
OdpowiedzUsuńNo kurna... nigdzie nie wkładam tylko ta rura sie tak nagle pojawiła :D
OdpowiedzUsuńMoże masz rację... chociaż jak gadaliśmy i przedstawiłam mu swój "plan ratunkowy" dla związku to sie zgodził :(
Asiu ja czekam na Twoja notkę :)
Lynn
Też na komunii siostrzenicy byłam...ale ja ocalałam :D
OdpowiedzUsuńKadi