niedziela, 19 czerwca 2011

Kumpela z dzieciństwa


Dziś odwiedziła mnie P. (przyjaciółka od najmłodszych lat - chociaz teraz kontakt juz coraz rzadszy) miło przy piwku spędziłyśmy czas, żaląc się na naszych mezczyzn (poniewaz i jej stytuacja w związku nie jest najlepsza..a nawet gorsza niz moja)..i opowiadając sobie o ... innych mezczyznach którzy są w naszym zyciu. W jej przypadku był to bartek.. świetny gość. Bardzo chcialam zeby z nim była, ale niestety wróciła do swojego toksycznego (obecnego ) zwiazku. Jak to jest? Czemu kobieta mając pod nosem wspaniałego faceta i agresywnego dupka mimo wszystko wybiera tego drugiego?

W kazdym razie... powspominałyśmy trochę. Umówiłyśmy sie na kolejny dzień i mam nadzieje ze spędzimy go równie miło.


sobota, 18 czerwca 2011

Psy z wypadającymi oczami?


Tak.. dziś o wypadających oczach z oczodołu...właśnie o tym przeczytałam w internecie dla pewnosci wpisałam to hasło również w google bo miałam nadzieję ze to jakis chory zart...wypluło mi kilka wyników ... i uwierzyć nie mogę, co więcej obecnie staram się sobie wymazać ten obraz z wyobraźni bo mnie prześladuje powodując lekkie mdłości...

Ciotka Eldixa tez ma przemiłego mopsa..mam nadzieję ze nigdy nie będę musiała oglądać jego oka poza oczodołem.


ART:


Mopsy, pekińczyki i buldogi francuskie to niezwykle przyjacielskie rasy psów. Ich nietypowa uroda sprawia, że robią też kariery na szklanym ekranie występując m.in. w reklamach. Tyle tylko, że ten ich urok wynikający z nietypowego wyglądu niesie ze sobą też pewne zagrożenia.

Pieski te mają, bowiem, bardzo wyłupiaste oczy. I niestety zdarza się, że gałki oczne im... wypadają! Tak, to prawda - nie pomyliliście się czytając te słowa. Podczas zabawy czy wysiłku - tak mopsom, pekińczykom jak i buldogom francuskim mogą wypaść oczy.

Co wtedy należy zrobić? Oczywiście jak najszybciej udać się do weterynarza. Wcześniej, jak radzą psi lekarze, oko należy przemyć czystą wodą i starać się aby nie wyschło. Dlatego co kilka minut trzeba je zakraplać i pilnować aby nasz pupil nie dotykał i nie drapał drastycznie wyglądającej kontuzji (porady podajemy za przychodnią okulistyczną dla zwierząt garncarz.pl).

Przyjmuje się, że na interwencję dotyczącą kontuzji oka mamy maksymalnie 8 godzin. W przypadku wypadnięcia gałki ocznej nie powinno się jednak czekać tak długo. Oko może się, bowiem, nie przyjąć (a wtedy konieczna będzie operacje jego usunięcia), lub wzrok na stałe może zostać uszkodzony (np. zez).


Jeden z komentarzy:

shi-tzu też ma ten problem

niestety,jak się okazało mojemu wypadło podczas wizyty w salonie!Głupia baba zamiast zwilżyć to włożyła w chusteczkę,jak taki salon pracuje ?co robi z tymi psami,ja wielokrotnie sama myję mojego psa i nigdy mu nie wypadło oko!NIE polecam salonu na Śniadeckich

piątek, 17 czerwca 2011

Nic się nie zmienia & Co z tymi ludźmi?!

Dni mi uciekają.. dopiero była niedziela i nagle zrobił się piątek. Zapytana ostatnio o date nie potrafiłam odpowiedzieć. Za duzo czasu w domu? Wszystkie dni są dokładną kopią poprzednich, nie zmienia się nic. Eldixowe obietnice pozostają w większej części puste i w gruncie rzeczy na wszystkich płaszczyznach stoimy w miejscu. Nie wiem czy to wina dopadającej mnie deprechy czy faktycznie jest miedzy nami tak kiepsko ale... wszystko widzę w czarnych barwach i nie mogę się doszukać większych pozytywów.


Przy okazji jak wiecie (albo i nie) mam strasznego fioła na punkcie zwierzaków i staram się bezdomniakom pomagać jak mogę. Tym razem kolezanki psiary podesłały mi ślicznego malucha potrzebujacego domu. Jeślibyście mogły roześlijcie jego allegrowe ogłoszenie http://allegro.pl/show_item.php?item=1673475296


Sprawa druga do napisania na dziś... znalazłam w necie art o nastolatce nizej mozecie przeczytać i zaczęłam się powaznie zastanawiać co sie z ludzmi dzieje? Kiedy chodziłam do gimnazjum (nie tak dawno bo 8-9 lat temu) nikomu nie przyszłoby do głowy sie rozbierać w toalecie szkolnej.

Zaczynam bać się co będzie kiedy ja będę miała dzieci...








Bulwersujące show nastolatki odbyło się w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 im. M. Curie-Skłodowskiej w Pionkach. O aferze doniosła redakcja "Echa Dnia", która zdobyła filmik. "Filmik krąży po szkole. Wszycy wiedzą o tym, a nikt nic nie robi!" - poinformował dziennikarzy "Echa Dnia" jeden z czytelników.
Film został nagrany telefonem komórkowym. Trwa półtorej minuty. Przedstawia uczennicę, która w tanecznych ruchach zdejmuje z siebie kolejne części garderoby. Dziewczyna siada na sedesie, zdejmuje bluzkę, stanik... W tle rozbrzmiewa rytmiczna muzyka, a dobiegające zza kadru głosy mogą nawet zachęcać uczennicę do dalszego obnażania się. Film nakręciła najprawdopodobniej koleżanka tańczącej.
Dziennikarze Echa Dnia próbowali porozmawiać o filmie z dyrektorem placówki, w której doszło do zdarzenia. Zastępca dyrektora Tomasz Śmietanka przyznał, że nie zna sprawy obnażania się uczennicy. Zapowiedział jednak, że poinformuje o tym dyrektora szkoły.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Zniknęła cała magia...


Nie pisałam jakiś czas... nie miałam ..chciałam napisać czasu, ale to nie przwda. Chęci mi zabrakło. kiepsko się ostatnio czuję.. kiepsko psychicznie - nie fizycznie. Długo śpię, nie mam ochoty wychodzic poza swoje cztery ściany...i Wciąz się zastanawiam na czym stoje w tym związku. W dalszym ciągu czuję emocjonalną barierę przez którą sie nie przebiję, czuję ze w dalej Eldixowi nie ufam i moze nie zaufam juz nigdy...jak tak dalej pójdzie to skończy sie na tym ze będę trwać w jałowym związku i sprawdzac kazde jego słowo w miare możliwości..w sumie juz to robie. Czasami czuję się jakbym stała na desce która przechyla się raz w jedną raz w drugą stronę.. i w zależności od tego po której stronie się aktualnie znajduje mam ochotę się z nim rozstać i pozwolić sobie go nienawidzić (bo częsć mnie go za te wszystkie kłamstwa nienawidzi) albo próbować zapomnieć i starać się dalej kochać co mi nie wychodzi.

Nie wiem co jest ze mną nie tak. Nie umiem tak po prostu zapomnieć...
Kiepsko ze mną..

Z innej beczki wczoraj miałam nalot znajomych... przypomniały sobie o mnie moje dziewczynki. Popołudniu wpadła A. z synkiem którego tak zachwycił mój budzik ze siedział przy nim pół godziny bez ruchu przełączajac melodyjki i wpatrując się w kolorowe swiatełka po bokach :) Potem straszył mi kota który raczej nie ma kontaktu z dziećmi wiec chyba nie wiedział czym jest to małe biegajace za nim stworzenie:) a na koniec zaczął rysować i mi narysował ....coś :P w kazdym razie było to ładne:)

Wieczorkiem wpadła P. (była od dziecka moją najlepszą przyjaciółką, ale jakoś kontakt się.. zaniedbał) wypiłyśmy piwko i pogadałysmy troszke o pierdołach i o problemach. Sympatycznie było z nią posiedzieć, ale nie mogłabym z nia siedzieć codziennie. Lubię kiedy wpada tak jak teraz.. rzadko:)

wtorek, 7 czerwca 2011

KARTKA Z PAMIĘTNIKA - Chemiczny gwałciciel (Lynn - 25.09.10)


Dziś nic konkretnego nie mam do napisania. dzień spędziliśmy miło, troche ogarnęliśmy chałupkę i graliśmy w tekkena 5 bo pady do laptopka sobie zafundowaliśmy :)


Żeby pusto nie bylo losowa

KARTKA Z PAMIĘTNIKA ;)

Chemiczny gwałciciel (Lynn - 25.09.10)

Dziś trochę o okropnym dniu napisze;) ale wcześniej temat który mną wstrząsnął i wstrząsał będzie za każdym razem kiedy o nim przeczytam, napiszę czy pomyślę.

Kto z Was słyszał o tabletkach gwałtu? Ręka do góry... powinien sie pojawić las rąk, bo chyba nie ma w tej chwili osoby w naszej obrzydliwie brutalnej rzeczywistości która nie słyszałaby choćby wzmianki o tym chemicznym wynalazku.

Mały pomocnik gwałciciela - czysta chemia rozpuszczona w drinku po której otumaniona ofiara po fakcie nie ma pojęcia co się stało. Do tej pory dostępny jedynie w formie tabletki, od jakiegoś czasu o czy przed momentem sie dowiedziałam również w postaci płynnej. Śmiało można wstrzyknąć do kartony lub zakręconej butelki, co oznacza ze już nie tylko na imprezie należy pilnować własnej szklanki ale i zakupionej butelki coli czy wody.

Co więcej specyfik w płynie posiada "bonus" nie tylko ogłupia ale sprawia również że "ofiara" ma ochotę na seks... nie ważne z kim, nie ważne gdzie.

Kobieta jest też na tyle pobudzona, ze po wszystkim prosi o więcej... nawet przypadkowo spotkanych ludzi, reasumując puszczają jej wszelkie hamulce. Środek silnie uzależnia, kiedy zaczyna się ulatniać z organizmu kobieta niczym rasowy narkoman szuka większej ilości specyfiku.

Należałoby w takim przypadku odpuścić sobie imprezy, ponieważ zwykła ostrożność już nie wystarczy...


***


Teraz na szybko podsumowanie dnia.

Dzień spędziliśmy osobno, ja na zajęciach siedziałam od 16.00 a o której nie chcę ani myśleć ani pisać.

Miałam mnóstwo nerwów...zresztą wciąż jestem poddenerwowana. nie obeszło sie dzisiaj bez małej białej tabletki na uspokojenie którą wcisnęła mi teściowa. Nie musiałam nigdy brać takich specyfików... nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. Trzeba się jakoś ogarnąć. Hmm, a co w tym czasie robił mój król?

Eldix siedział przed komputerem jak to on zabawiając się z programami graficznymi i to na tyle by było. Marze o długiej ciepłej kąpieli i śnie... jutro znów koszmarnae zajęcia.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Wesele


O weselu równiez krótko... mam nadzieje :) Trwało dwa dni. W sobote po kościele było chyba ponad 300 gości od pani młodej, a w niedziele ok 400 (albo i tez ponad) od pana młodego (albo odwrotnie ).
Byli tez goscie tacy jak my... Eldix się śmiał ze vipy :) czyli tacy którzy byli zaproszeni i na sobotę i na niedzielę:) Łącznie tych ludzi musiało być 800 (a mówią ze wsie są biedne!). Nas by nie było stać nawet na 100.

Po "kościelnej" ceremonii która trwała ok 40 minut do godziny góra wsiedlismy w samochód i ruszyliśmy do... remizy ochotniczej straży pożarnej :) Wesele miało być na 15.00 ale czekaliśmy znów przed wejściem ponad godzine w kamieniach bo tam nie było drogi (obcasy mi co chwila miedzy kamulce wpadały i zniszczyłam buty :/ ). W końcu kiedy państwo młodzi łaskawie się z opóźnieniem zjawili mialam juz tak fatalny humor ( bo nienawidze czekac a juz na pewno nie w takim słoncy w czarnych ciuchach) ze miałam ochotę zawrócić do samochodu i wracać do domu. Głowa zaczęła mnie boleć, bo niewiele jadłam (nie jem mięsa a tam WSZYSTKO!! z mięsem wiec uraczyłam się suchym chlebem jedynie) i to słonko w kość mi dało i bolała przez następne 6 godzin :/ Kiedy weszliśmy na salę w drzwiach przypięto nam takie dziwne "coś" do ubrań (zdjecie w poprzedniej notce) - taka tradycja u nich podobno. Przy stołach zamiast krzeseł były ławki co uniemozliwiało swobodne wyjscie w kazdej chwili. Trzeba było wszystkich podrywac do góry zeby wyjsc na papierosa.... Sale udekorowali pięknie... w kolorach bieli i delikatnego fioletu. Balony w kształcie kwiatów, lampiony zrobione z róż :) Bajka:) a jedzenia w zyciu na oczy tyle nie widziałam. Na kazdym stole kaczki, rózne ryby, ciasta ciasteczka sałatki (nawet one z miesem były :) ) .. No mnóstwo tego, wyliczać bym mogła do rana. poza tym co jakiś czas podawali gorące dania, zupy, napoje, a na gorze był wiejski stół z przysmakami robionymi przez rodziców panny młodej i prawdziwym bimbrem nawet go spróbowalam, ale był tak mocny ze myslałam ze mi wypali wnętrznosci . Wódka się lała strumieniami. Ja przez ten uporczywy ból głowy wypiłam niewiele, moze trzy kieliszki ale to i tak tylko dlatego ze wujek Eldixa cały czas kazał mi pic:) Do tańców byl oddzielny namiot postawiony w którym byliśmy tylko zeby zobaczyć pokaz hulających przebierańców, bo Eldix przeciez nie tańczy :) Nie było muzyki z płyt.. była orkiestra :) Wszyscy śpiewali:) pierwszy raz na oczy widziałam tak rozbawiony tłum:) Ból głowy który przez ostatnią godzinę osiągnal szczyt i zmusił mnie do połknięcia garstki apapów troche mi zabawe zepsuł, ale kiedy zniknął było juz ok. szkoda tylko ze tak późno - bo po tym jak zniknął siedzielismy jeszcze dwie trzy godziny. kiedy się zbieraliśmy ciocia eldixa (starsza kobiecina) chwyciła mnie pod rękę i ruszyłysmy przodem, zimno jej było więc zabrałam mojemu ukochanemu marynarkę i na nia zarzuciłam i tak sobie człapałysmy. Wsadziliśmy ja do samochodu i wraz z tesciową, dziadkiem (który sie urznął) i Eldixem pojechała do domu, a ja z teściem na piechotkę bo za duzo nas było a nie chcialam zeby wracał sam. Po drodze opowiadał mi gdzie tu chodził jak byl młodszy, gdzie jaka dziewczynę zabierał... :) pierwszy raz taki dobry humor miał :) Fajnie mi sie z nim gadało..a jak się niebem zachwycał!

Spaliśmy z eldixem oddzielnie...co zasugerował teść, bo wujostwo bardzo wierzące i jak to tak przed ślubem :) (o tym ze mieszkamy razem nie wiedza na szczescie). Nie miałam nic przeciwko.. z tesciowa tez sie dobrze spało bo mi przynajmniej koca nie zabierała :)

Rano wujostwo podało sniadanie... oczywiscie wszystko było miesem albo wedlina wiec ja znow suchy chleb jadłam :) a do tego kazali wypic wodke wlasnej roboty która znow wypalila mi bebechy..Pojechalismy do okolicznej wioski pozwiedzać bo ojciec Eldixa chcial mi pokazać jak to tam wygląda i mieliśmy iść na drugie wesele, ale dziadek nalewkami wujka się spił więc nie bardzo był w stanie.. Pojechaliśmy sie pozegnać z jakims kims (wujkiem? kolega? nie paietam kto to byl) dostaliśmy skrzynke miesa, ok 40 -50 jaj i buteklę bimbru i wróciliśmy do domu:)


Reasumując.. uwielbiam wiejskie wesela...ale śluby sobie daruję:)

niedziela, 5 czerwca 2011

Kościelny, wiejski...ślub


Dziś opisze tylko ślub, bo brak mi siły. Jutro opisze tez wesele/wesela:) na zdjęciu obok "coś" co przypinali gościom weselnym w zależności od statusu" wolny/w zwiazku.


Wczoraj z rana ruszyliśmy wraz z dziadkiem, teściem i teściową na wieś. Jechaliśmy w marnych humorach... niewyspani i jacyś tacy :)

dojazd zajął nam ok 3-4 godzin. Trochę obawiałam się spotkania z ciotką i wujem Eldixa... mialam nadzieję ze nie przyjdzie im do głowy mnie porownywac z jego była która tez tam na jakies weselicho zabrał... ale porównana zostałam i to nie tylko przez wujostwo, ale i przez innych na weselu. Na szczęście bardzo pozytywnie:) Usłyszałam coś w stylu "ta jest lepsza", "ta ładniejsza" itp. Miło mi się zrobiło, ale pomyślałam ze to przez grzecznosc.. jednak nie. Z wiarygodnego źródła wiem, ze do jego bylej sie raczej "normalnie - bez entuzjazmu odnosili. Szokiem było dla mnie powitanie z tymi ludźmi, myślałam ze wyciągnę rękę i się przedstawię, a zamiast tego zostałam wyściskana i wycałowana przez wiekszosc ludzi. Za pierwszym razem byłam tak zaskoczona ze nie wiedziałam co powiedzieć. W Warszawie to nie do pomyślenia... jak tu ktoś rękę poda to juz za milego jest uwazany. Inny świat, inna mentalność... Bardzo mi się ta ich serdeczność podobała :) Odbiegłam od tematu...w każdym razie po przyjeździe, wyściskaniu i zapoznaniu się z kurami, psami i terenem :) ubraliśmy się w suknie i garnitury i ruszyliśmy samochodem do kościoła. Dojechaliśmy ż fotograf się spóźnił. Kościól był wyjątkowo mały .. pomieścił moze ze 30 osób a reszta w tym my musieliśmy smażyć sie na tym skwarze. Dodając do tego fakt iz wierząca nie jestem.. to była prawdziwa katorga.
Zostałam "zbesztana" przez równie ateistyczna istote zwaną Eldixem ze sie nie modle i nie klekam a ludzie patrza. Wspomniałam, ze tam wszyscy BARDZO wierzący?
ceremonia była zbyt długa słychac niczego nie było... reasumując - kościelne śluby nie są dla mnie :)

piątek, 3 czerwca 2011

Będzie Ślub i Wesele


Przez ostatni tydzień trwało podejmowanie decyzji w sprawie wyjazdu na slub i wesele do rodziny Eldixa na wieś. Decydentem w tej sprawie był nie kto inny tylko przeszły teść mój czyli Eldixowy ojciec. Codziennie zmieniał zdanie. Najpierw było "Nie wiem czy jedziemy" potem "Jedziemy! Oczywiscie ze jedziemy" następnie " Nie jedziemy szkoda kasy trzeba tysiaka im dać bo tak wypada..nie nie nie jedziemy" i tak w kółko!
W koncu oznajmił, ze decyzje ostateczna dostaniemy w czwartek (wczoraj), ale kiedy czwartek nadszedł zdziwiony stwierdził ze myslał ze ma czas do piatku (czyli dzisiaj dzień przed weselem!!)Nadszedł więc piątek i decyzji przez pół dnia brak...aż w końcu zadzwonił że jedziemy! Mam nadzieję ze przez noc zdania nie zmiani..ale to mozliwe w jego przypadku. Na wariata sie szykujemy bo ok 8-9 rano wyjazd. Ślub o 14.00, wesele o 15.00 aż do niedzieli... Cieszyłam się na nie nawet bardzo bo jak mówiłam na wsi nigdy nie byłam...ale przez marudzenie "teścia" moja radosć przegasła.. obecnie nie bardzo mam ochotę tam jechać (poza tym wszyscy mnie straszą ze oni tam wegetarian nie lubią :P ).

Poza tym... jakiś dziwny humor mnie dopadł. Po głowie chodzą mi raczej przykre myśli o tym jak Eldix spotykał się ze swoją ówczesna dziewczyna i ze mną w jednym czasie.. o tym w jaki okropny sposób się o tym dowiedziałam i o tym dlaczego ja jeszcze jestem z nim w związku??
Tak mnie napada czasami ostatnio... mało szczęśliwa się czuję, zrezygnowanie sięga zenitu i mam ochotę się popłakać..


Tym "optymistycznym" akcentem kończę wpis i wracam do palenia jednego za drugim papierosa i próby otworzenia piwa bez otwieracza za pomocą zapalniczki.. trudna sztuka, ale na piwo mnie naszło wiec się jeszcze pomecze przy tym.


Dobranoc.

Lynn

czwartek, 2 czerwca 2011

Matko..chrzestna!


Brak kupna sukienki spowodował dzisiaj konieczność zajścia do mojej matki chrzestnej z którą kontakt mimo tego ze mieszka ulice dalej się urwał na długie lata. Miałam mieszane uczucia idąc do niej... zawsze kiedy ja widzę (zwykle przypadkiem na ulicy) mam ochotę ją przytulić a potem dać jej w zęby (lub odwrotnie kolejność obojętna). Z jednej strony pamięta ze była "najukochańsza ciocia" ze poświęcała mi duzo czasu.. zabierała na spacery z naszymi psami (dzieki niej mam swoja sunie zreszta bo namówiła moją matke), mieszkałam z nia nawet przez któres całe wakacje i bylo swietnie.

Z drugiej strony mam swiadomosc tego co zrobiła i jakie przez nia problemy mam zarówno ja jak i moja matka. Wiem ze przez nia jest jak jest.... przyjaźniąc się z moją mamą ponad 30 lat namówiła ja na kredyt który moja zacna mamusia o złotym sercu oczywiscie wzięła i to pod hipotekę naszego mieszkania. Kredyt był ogromny a ja na oczy nie widziałam życiu większej sumy i co się stało? Kochana ciocia zabrała większość pieniędzy niby to na otwarcie własnego biznesu (z moja mama jako wspólniczką) i nigdy pieniedzy nie spłaciła. życia. Tak wiec az do tej pory zyjemy sobie z komornikami na głowie i wiszącą realną groźbą utraty mieszkania.

Mam dylemat bo mimo ze ciotke kocham i chciałabym spedzac z nia czas mam wyrzuty sumienia względem matki, bo czuje ze powinnam byc wobec niej lojalna i trzymac sie od chrzestnej jak najdalej...

W kazdym razie... sukienki pozyczyła. Pogadałysmy nawet chwile, mowila o tym jaka jest znerwicowana, mowila ze kasy brak ze wszystko sie sypie... i powiedziala zebym chociaz czasem wpadała.. no i pewnie wpadne. Chociazby po to zeby sukienki oddać po weselu na wsi.

Mam strasznie mieszane uczucia...:/

Pozdrawiam

Lynn


Ps. Zdjęcie obok z serii "u cioci na działce".

środa, 1 czerwca 2011

Dzień Duzych Dzieci


Dzień dziecka spedziliśmy praktycznie caly poza domem :) Przez wiekszą jego część uganialiśmy się za drobnymi prezentami (kilka chwil poświęcilismy na odwiedziny cmentarza i banku). Ja skończyłam z ksiązką, żelem z brylantyna do moich dzikich kłaków, wałkami :D i brązującym balsamem, a Eldix z okularami przeciw słonecznymi dwoma stówami od chrzestnej i nową myszką do komputera (taką do strzelanek - bo taka bardziej czuła i zabijać łatwiej;) )

Resztę dnia ..właściwie wieczora zamierzamy poświęcić na wspólne oglądanie filmów (mała modyfikacja rady MM :) ), jedzenie łakoci i moze nawet...rozmowe ?:P Trzeba rzeczywiście się wziać za ten "związek" bo sie coś sypać zaczyna... zastanawiam się dlaczego tylko ja widzę ze coś z "nami" nie tak... :( Ehh...

Tak czy siak...

Wszystkim duzym i małym dzieciom zycze miłej nocy :)

Lynn

wtorek, 31 maja 2011

Działking


Ostatnio wypad na działkę do ciotki Eldixa nie wypalił więc jako, ze przyszła teściowa zrobila sobie wolne od pracy i dopisała pogoda postanowiliśmy jechać dziś.
Po drodze zabraliśmy "Grega" - ciotecznego brata Eldixa.

Na działkę dotarliśmy trochę po 12, ale i tak słonce nas spiekło dosyć mocno. Przynajmniej mnie i mamę Eldixa, bo chłopcy postanowili się nie opalać. Gregor gdzieś wsiąkł na większość czasu a Eldix jak zawsze grzebał i pucował swoje auto.

Ja na zmianę sie wylegiwałam i cykałam zdjęcia roslin (jedna z nich obok notki)które sadzi ciotka. Niektóre są niesamowite. Podziwiam tą kobietę.. mi by się tak nie chciało. Do domu wróciliśmy całkiem niedawno... godzinkę temu mniej więcej i teraz odpoczywamy.


Mam wrażenie że ostatnio między nami zrobiło się... drętwo. Wydaje mi się ze nic wspolnie juz nie robimy poza zakupami. siedzimy wiekszosc czasu w jednym pomieszczeniu odwróceni do siebie tyłkami. On wpatrzony w ekran kompa ja w sufit (ew. w tv lub sprzątam). Rzadko rozmawiamy... nie mamy o czym? nie podoba mi się taki uklad...

poniedziałek, 30 maja 2011

Fryz na ślub!!

Ponownie o wymarzonej sukience:)
Dzisiejszy dzień równiez poświęcony na szukanie małej czarnej i równiez bez rezultatów... pójdę w worku!! ładnemu we wszystkim ładnie czyz nie?


Teraz zastanawiam się nad upięciem moich piór... jakiś czas temu ścięłam moje przepalone rozjaśniaczami długaśne włosy (do ramion z tyłu i nieco poza szczękę z przodu) i przefarbowałam na ciemny brąz .Od tego czasu były juz czerwone, rude, jasno brazowe az w koncu poprzestałam farbowanie na czarnych..:) W kazdym razie z włosami będę miała problem poniewaz są ścięte w taki sposób ze nijak nie potrafię ich ułozyć. Są uklepane i wyciapane ..strrrraszne. Nie mam pojęcia co z nimi zrobić, zeby wyglądały dobrze!! Myślałam o czyms takim jak na zdjęciu obok, ale grzywe mam za krótką :(

Jakiś pomysł na "puszystą" fryzurę ?


Na prośbę Asi moje zdjęcie bez twarzy co by włosy mniej więcej pokazać (na zdjeciu kolor..jakiś.. obecnie czarny)






niedziela, 29 maja 2011

Okres...


Od rana meczy mnie okres.. zawsze cięzko go znosiłam, ale tym razem to juz jakaś przesada.
Leci ze mnie jak z kranu, boli tak ze zgina mnie w pół. Dwa apapy max nawet nie pomogły... Zastanawiam się czy ma z tym cos wspólnego poronieniem? Rozregulowały mi się jeszcze bardziej hormony? Nie wiem.. powinnam chyba odwiedzić ginekologa.

Dzień praktycznie przesiedziany w domu. Na dziełkę do ciotki Eldixa jednak nie ruszyliśmy. jedynie na bazarek wpadliśmy z jego mamą..


Na zdjeciu z prawej strony mały prezent od Eldixa. Perfumy dedykowane chyba raczej młodszym przedstawicielkom płci pięknej jednak w ich słodkim zapachu się zakochałam od pierwszego powąchania jakis czas temu w sklepie :)
Koszt tez niewielki bo chyba 17 zł. :)

sobota, 28 maja 2011

Polowanie na sukienkę część II


Za nami ponad 7 godzin łażenia po sklepach....nienawidzę zakupów!!

Wybraliśmy się dziś z Eldixem i jego mamą do sklepu w poszukiwaniu sukienki na ślub i wesele. W pierwszej kolejności pojechaliśmy do Maximusa w Nadarzynie. Jest tam kilka (5? 6? ) hal handlowych o powierzchni ponoć grubo ponad 100 tys. m2 łącznie czyli ...multum sklepów i stoisk.

Obeszliśmy trzy hale... ale wymarzonej sukienki brak więc ewakuowaliśmy się na Marywilską. To centrum handlowe o pow. 63 tys. metrów kwadratowych i równiez nie znaleźliśmy odpowiedniej sukienki...Myślałby kto ze mam nie wiadomo jakie wymagania... a wcale nie. chciałam sięgająca kolan prosta czarną sukienkę, a tam wszystko z jakimiś drapami.. pofałdowane niczym sharpay...przekombinowane.

W poniedziałek jeszcze wrócimy na tą Marywilską, bo nie zdążyliśmy wszystkich sklepów obskoczyć, ale czarno to widzę.
Jestem zawiedziona..


Jutro z kolei jedziemy na działkę do ciotki Eldixa trochę słonka złapać , na rano równiez swoją wizytę zapowiedziała koleżanka M. więc dzień od rana do wieczora będziemy mieli zawalony ludźmi :)

piątek, 27 maja 2011

Pogrzeb


Godzina 6.00 pierwszy budzik, 6.10 drugi, 6.20 następny i dalej co 10 minut. Łącznie chyba z 10 prób budzenia mojej osoby a i tak wstałam grubo po 7.

Nie wyrabiałam sie absolutnie z niczym, a o 11.00 musiałam wyjść żeby dojechać na pogrzeb byłego szefa mojej mamy (przez chwile równiez i mojego ). Tak.. kolejny pogrzeb. Co się dzieje ostatnio? Wszyscy masowo na tamten świat się spieszą. Pół roku temu raptem dwa pogrzeby na raz (moich dziadków) dzisiaj ten...
Eh.. na pogrzeb się nie spóźniłyśmy, była masa ludzi ponieważ "ex szef" był duszą towarzystwa, po drugie udzielał sie społecznie (pomagał dzieciakom), a po trzecie był załozycielem fundacji i niesamowitym redaktorem naczelnym redakcji w której miałam zaszczyt pracować przez chwile. Myślałam nawet wtedy czy nie zostać dziennikarką..:) Pogrzeb był katolicki (chyba pierwszy raz na takim byłam) - nie lubię kościołów i z jakiegoś powodu na moje nerwy zadziałało kiedy ministrant (czy kto to tam był) żałobników podstawił.. i tak kupe kasy na pogrzeb wywalili, czy to nie przesada podstawić pod nos tace?

Była tez rzecz która mnie zdziwiła... obok krzyża wisiała wielka tablica niczym wyjęta z meczu piłkarskiego a na niej zmieniające się pomarańczowe napisy typu: " mowa żałobna - prosimy o wyciszenie telefonów" czy "wyjscie w kolejnosci: krzyż, wieniec, kwiaty, trumna, rodzina, goscie..". Dawno mnie w kosciele nie było... i tak się ..pozmieniało.

Po mszy poszliśmy na cmentarz..zakopali go. Mamuśka płakała. Przyjaźnili się i pracowali razem dłuzej niz ja zyję wiec mnie to nie zdziwiło... Żona pana A. (zmarłego) przedstawiła moją matkę jako drugą zonę i próbowała ja pocieszyć ( czy nie powinno być odwrotnie?). Ja zostałam nazwana "dzieckiem turlajacym się po redakcji", bo od małego mama zabierala mnie do pracy (samotna matka... nie miała co ze mną zrobić). Mi tez było smutno, bo to naprawdę prześwietny człowiek był... ale jak to powiedziała pani D. (pierwsza zona) robił wszystko zeby umrzeć. Taki los..


Eldix z nami nie pojechał (chciał, ale nie pozwoliłam.. nikogo tam nie znał i pewnie dziwnie by się czuł) siedział w domu.. nawet troche pozmywał, co mnie ucieszyło. Jak wracałam do domu zajrzałam do skrzynki i znalazłam ciekawy papier ktorego nie rozumiem (taką mam nadzieję) wynika z niego chyba ze mamy do zapłacenia za mieszkanie ok 7.000 zł. Nie mam pojęcia skąd taka suma... muszę to wyjaśnić. jeśli mamy tyle do zaplacenia to chyba będziemy musieli się wynieść...

czwartek, 26 maja 2011

Dzień matki / polowanie na sukienkę


Na zdjeciu obok przypadkowy nabytek o którym czytałam jakiś czas temu. Coca Cola Vanila. Trafilismy na nia w Bomi (Boni? ) i musieliśmy spróbować. Jest pyszna. Intensywnie czuć wanilię którą uwielbiam. Przy kasie doznalismy lekkiego szoku, bo litr kosztował nas 9 zł. Moze dlatego, ze to wersja niemiecka ? Nie ma jeszcze polskiej wersji tego specjału niestety:(


***


Dzis dzień matki jeśli komuś jeszcze nie powiedziały o tym google czy tv to mówię ja :)
Szczerze mówiąc nie pamiętałam w tym roku...a zwykle pamiętam! Mamy zamiar z Eldixem ruszyć się po jakiś drobiazg dla naszych mam, nie mamy jednak na ten drobiazg pomysłu. Standardowe kupno kwiatka wydaje sie najrozsądniejsze, ale ile mozna z tymi kwiataki, tym bardziej ze jedna z matek nieszczególnie za kwiatami ciętymi przepada.
Jakieś sugestie?


***


Punkt drugi notki tyczyć się będzie "wiejskiego wesela" na które w końcu jedziemy, ale oczywiscie pojawił sie problem. Nie mam sukienki. Muszę wreszcie zakupic jakąś małą czarną pasującą na wszystkie okazje, zeby uniknąć w przyszłosci takiego problemu.
Tak wiec w sobotę coś czego nie lubię...zakupy. Męczy mnie łazenie po sklepach i przymiezanie setek kiepsko lezacych ciuchów.. ale jak mus to mu :(



poniedziałek, 23 maja 2011

Polowanie na prace i Kot fetyszysta złodziej

O dzisiejszym dniu krótko i na temat. Polowanie na pracę rozpoczęte. Dziś miałam rozmowę o 11 i muszę przyznać ze jestem sobą rozczarowana. Od jakiegoś czasu się na tego typu rozmowach strasznie się stresuję, az mi rece latały :/ stres taki jakbym przed sądem stała a nie przyszłym pracodawcą. Utrudni mi to znalezienie pracy cos czuje... i wypadałoby coś z tym zrobić tylko nie bardzo wiem co, bo nie wiem czym właściwie sie tak stresuję!

***

Na starym blogu kilkakrotnie wspominaliśmy o naszym rudym kocie...

Dla przypomnienia jak kot do nas trafił "kartka z pamiętnika"

"mini radosna notka" (Lynn - 05.10.10)

Nie mogę się nie powstrzymać żeby się nie pochwalić:) Dzis odebraliśmy idealnego 3 miesięcznego kociego rudego towarzysza. Zabraliśmy go z tak zwanego domu tymczasowego, a pomogła nam go znaleźć kobieta do której napisaliśmy w sprawie innej rudej pieknosci którą juz zdąrzyła oddać. Jest przecudny i przeee kochany... nie bardzo tylko chce sie przekonać do naszej suni, ale to chyba kwestia czasu. Sunia nasza natomiast mnie zaskoczyła, jako ze kot warczy i fuka na nią raczej go nie zaczepia, jednak gdy spał podeszła do niego zeby chociaż powąchać:) Nie sądziłam że tak ugodowo przyjmie nowego domownika:) ALeż jestem szczęśliwa:) Tyle właściwie na dzisiaj. Wybieram sie na spacer z piesem i kładziemy się spać:)


Rudy jest juz z nami... 7 miesięcy i w tym czasie rozrabiał za pięciu, ale rózniez bardzo umilił nam zycie. Jest ksiazkowym przykladem kota. Chodzaca przytulanka..zachowuje sie czasami jak pies:) łazi za nami krok w krok, spi na fotelu obok a rano przychodzi pomruczec:) uwielbiam go! allle.. ma kilka wad..miedzy innymi .. jest fetyszysta i kradnie:) fetysze ma dwa. jeden z nich to stopy.. kocha je wachac, gryzc ..ocierac sie o nie. Nie bardzo potrafią to zaakceptowac nasi goscie, ale w koncu sie przyzwyczajają:) drugi fetysz to torebki wszelkiej masci. Do kazdej (nie wazne czy mojej czy kogos kto wpadl z wizyta) musi wsadzic lepek, polozyc sie i powygrzebywać rozne fajnosci:) Z kazdej musi cos ukraść:) Wczoraj wypatroszył torbe mojej mamy... wygrzebal szynke i uciekal z nia w pysku po calym domu.

Kocham go:D



Królewska stopa i chwila odpoczynku :)


Eldix się wczoraj spisał.. tak. Mam powody zeby go pochwalić wreszcie.
Moja obita stopa wczoraj osiagnęła potężne rozmiary i uniemożliwiła mi chodzenie całkowicie, a w domu nie było nic ani na opuchliznę, ani na ból (poza tabletkami). Tak więc Eldix latał po zimne kompresy w nocy:) Musiał się troche namachać bo przy próbie założenia mi kompresu bo sie wyrywałam. Mało kto wie, ze prawie jak król Julian z Madagaskaru mam małe skrzywienie jeśli o stopy chodzi. Nienawidzę.. kiedy ktoś ich dotyka :P Dziś moja stopa.. może normalnie do końca nie wygląda, ale boli mniej i mogę chodzić! Sukces:) Tyle jeśli o moją stopę chodzi;P

Dziś odpoczywamy w domu... dwóch dni nie było kłótni (ostatnia awantura w sobote o pewną koleżankę Eldixa) ale podejrzewam, ze to dlatego, ze nie mieliśmy czasu się sprzeczać.
W czerwcu mieliśmy jechać na prawdziwe wiejskie wesele do jakiejś mało znanej Eldixowi a jeszcze mnie znanej mnie rodziny, ale rodzice Eldixa coś brzęczą że im się nie chce... szkoda. na wiejskim weselu jeszcze nie byłam, a wszyscy sie nimi zachwycają:)

W kazdym razie dzisiaj sie lenimy... przynajmniej ja bo i tak chodzic nie moge. Eldix pojechał jakiś czas temu z dziadkowym autkiem na przegląd, a do mnie wpadła mamusia :D bo chciała zobaczyc jak wygląda moja słonia stopka i pobiegła do apteki:)
Idę wypić drugą kawkę... pooglądać TV, a potem długa kąpiel :)

Pozdrawiam

Lynn


Ps. Nie bardzo wiem dlaczego, ale niekoniecznie chce działać wstawianie obrazu z linka.. ktoś ma z tym problem czy to tylko ja tak nieumiejętnie wstawiam?

niedziela, 22 maja 2011

Komunia


Dzisiejszy dzień spędziliśmy od godziny 9.00 do ...żeby nie skłamać ok. 17.00 (moze 18.00?) na zachwycaniu się jedną z najmłodszych członkiń rodziny Eldixa w bialuśkiej sukni...
Tak. Ta niedziela upłynęła nam na staniu przed kościołem w oczekiwaniu na koniec uroczystości komunijnych i obżeraniu sie po brzegi (oczywiście Eldix nie ja ..raczej do niejadków należę ;) ) na późniejszym rodzinnym spotkaniu. Musze przyznać, ze sie postarali z tym "przyjęciem". W zyciu nie widziałam na jednym stole takiej ilosci jedzenia. Ziemniaki, frytki, kilka rodzajow sałat, buraki, kapusta, kilka/nascie rodzajow mies.. a desery? Matko świeta.. ciż nie wiadomo bylo czy to zjeść czy tylko popatrzec tak niektóre potrawy wyglądały :) Zrobiliśmy zdjęcie tortu małej K. bo był cudny..i smaczny :D (wrzucę późniejszej :) ).

Dzień generalnie bardzo udany..chociaż nogi na wysokich szpilach mi się umęczyły (a jedna nawet spuchła do pokaźnych rozmiarów gdyz wysiadając z samochodu przyładowałam nią w metalowy pręt) i z chodzeniem mam pewne trudności :)

Jesteśmy wykonczeni i... idziemy spać.

Miłych snów życzy

Lynn

sobota, 21 maja 2011

Chwila szczerości - czyli co tak naprawde się dzieje.


Jako że Eldixowi nie spieszy sie do pisania ze mną bloga ponownie piszę notkę ja:) Zdjęcie obok przedstawia naszego rudego kociara wyglądającego przez balkon i nie ma nic wspólnego z poniższą treścią:)

Na starym blogu pisaliśmy o tym co dzieje sie tak naprawdę miedzy nami niewiele, a to dlatego że jak juz wspomniałam mam pewne przypuszczenia, ze stary blog odwiedzali również "realni" znajomi i nie uśmiechało mi sie dzielić również z nimi problemami.
Nie pamiętam na jakim etapie skończyliśmy opisywać nasze "wspólne życie" więc w wielkim skrócie dla przypomnienia (pewnie kiedyś to rozwinę bardziej).

Jesteśmy parą prawie od trzech lat az do początku tego roku myślałam, ze jest to związek idealny.
Mało kłótni, dużo śmiechu i sławne "motyle w brzuchu". Początek, czyli pierwsze spotkania itp wydawał mi się wręcz bajkowy. Czułam, ze to ten wiedziałam, ze Eldix jest kimś w kim mogę się zakochać, ze może być tym jedynym. Z tego co mi mówi i pisał wynikało, ze on czuje to samo... ale niestety przyszedł dzień kiedy to moja wrodzona ciekawość wzięła górę i wyszło szydło z worka... Przez cały ten czas kiedy byliśmy razem czułam ze coś jest nie tak ze o czymś mi nie mówi a kiedy pytałam nie chciał odpowiadać... zawsze mówił ze to przeszłość a przeszłość mnie nie dotyczy...mówił ze rozdrapuje stare rany czym wywoływał u mnie wyrzuty sumienia i tłamsiło ciekawość, a szkoda bo gdybym tej ciekawości uległa nie stworzyłabym sobie nigdy wyimaginowanej rzeczywistości.
Szukałam, szukałam i sie doszukałam jakis czas temu wpisów Eldixa dotyczących jego byłych (o których jeśli w ogóle mi opowiadał kłamał) i o tym kim z początku ja dla niego byłam... nie... nie byłam tą jedyna wymarzoną i cudowna wobec której miał wielkie plany i wiązał przyszłość..niestety. Przez cale trzy lata mnie krótko mówiąc okłamywał ... i kiedy dokopałam się prawdy poczułam się jak zbity kapciem pies.
Obecnie dałam druga szansą zastrzegajac zeby wszystko co powinnam wiedziec powiedział, sprostował inne kłamstwa... i... druga szansę rowniez (juz po pierwszym tygodniu )skopał gdyz uprzejma koleżanka naświetliła mi inna sprawe w ktorej rowniez kłamał..

Nie jestem w stanie, chociaz bardzo bym chciała zaufać mu ponownie. Nie wiem co z tego dalej będzie i jaki jest sens istnienia zwiazku w którym nie ma ani grama zaufania.ż się na niego wkurzam...ale jestem z nim i nie wiem dlaczego. Prysła cała magia...

Tyle jeśli chodzi o obecna sytuację.


Pozdrawiam

Lynn

piątek, 20 maja 2011

Kim jest..Lynn?


Dobre pytanie.. kim jest Lynn?
Trudno jest opisywać samą siebie, łatwiej napisać jaką chciałoby się być, ale ..spróbujmy.

Jestem kobietą.. tego jestem pewna;) jak każda kobieta mam swoje humorki, potrafię być w jednej chwili kochającą partnerką, a w drugiej psychicznym katem (raczej rzadko, ale bywam).
Zwykle postępuję bardzo logicznie ( prawie jak mężczyzna ;) ) ale czasami spadam w emocjonalną otchłań i zamieniam się kompletnie nieracjonalne stworzenie.Jestem raczej domatorką, okres imprez i nocnych eskapad juz za mną chociaż właściwie biorąc pod uwagę mój wiek (trochę ponad 20) powinien wciąż trwać.
Lubie spokój, stabilizację - której mi obecnie brak i duży nacisk kładę na szczerość (nawet jeśli prawda boli). Mam nieco inne podejście do seksu i zdrady od większości ludzi (o czym sie pewnie przekonacie wkrótce).
Jestem realistką, a w skrajnych przypadkach nawet pesymistką co powoduje, ze rzadko czuję sie rozczarowana, ale czasem wpadam przez swój pesymizm w małe doły. Nienawidzę niespodzianek, boję się starości, uwielbiam horrory i nie jem mięsa.Od kilku miesięcy jestem brunetką, a właściwie jestem pół rudzielcem :) i najbardziej na świecie kocham zelki:)
W skrócie tyle o mnie.

Mały Update w postaci "kartki z pamiętnika" (starego wpisu z dawnego bloga) które czasem będę dodawała.

Eldix o Lynn (Eldix - 22.09.10)

Lynn trudno jest opisać. Złożona postać, często pełna sprzeczności. Dla bliskich jest kochana i opiekuńcza. Odczułem to na własnej skórze podczas gorszych dni czy poważnej choroby, jaką przeszedłem jakiś czas temu. Jednak w tym samym momencie, kiedy się jej podpadnie, jest ciężko. Złość wypływa z niej, nagle, gwałtownie (choć talerzami nie rzuca) a co gorsza ten stan utrzymuje się dość długo. Potrzeba czasu by ochłonęła. Wtedy można przystąpić do wyjaśniania i godzenia się. Ma poczucie humoru, co bardzo w niej cenie, a co ważniejsze potrafi śmiać się z pewnego szczególnego, często mocno niesmacznego czarnego humoru, a jest to zdecydowanie mój rodzaj humoru. Jest świetna w... kuchni ;) robi pyszne potrawy, cieszące niebiańskimi smakami moje podniebienie. Jeśli doszukujecie się tu tak zwanych podtekstów... to słusznie :) Ten opis pasuje do obu dziedzin, choć do tej intymniej nieco metaforycznie, oczywiście. Jest wegetarianką. To według mnie, jest jej największą wadą. Nie chce rozpoczynać polemiki na temat wegetarianizmu. Według mnie to źle, że nią jest. Na koniec: przy tym wszystkim jest piękna i seksowna. Cieszy duszę i oczy. Choć ona tego nie rozumie, to według mnie nawet z samego rana, kiedy dopiero co otworzyła oczy, podoba mi się najbardziej na świecie.

Pozdrawiam.

Lynn



Przyszedł czas na zmiany.

Jak nie trudno zauważyć to pierwsza nasza notka na tym blogu i przynajmniej z mojej strony pierwszy kontakt z blogspotem.

Stary blog (o którym wie przynajmniej kilka osób) na onecie pozostawiliśmy samemu sobie... ot tak na pamiątkę. Nie mogliśmy tak szczerze o wszystkim pisać gdyz miałam wrażenie ze dowiedziało sie o nim kilku znajomych a nie chciałabym zeby wiedzieli o naszych prywatnych sprawach i... obecnych problemach.

Jeśli się kiedyś zdarzy ze nie będziemy mieli o czym pisac lub jesli dopadnie nas brak weny powklejamy dla przypomnienia notki ze starego bloga.



Biorąc pod uwagę liczne problemy które dopadają nas ostatnio w naszym małym świecie mam nadzieję, ze blog będzie dla nas swego rodzaju.. terapią? Moze takie szczere pisanie (o ile mój partner się przełamie) pozwoli nam siebie wzajemnie lepiej zrozumieć...


W następnej notce troche o mnie (Lynn) w kolejnej mam nadzieję o moim lubym (Eldixie).

Pozdrawiam

Lynn