niedziela, 5 czerwca 2011

Kościelny, wiejski...ślub


Dziś opisze tylko ślub, bo brak mi siły. Jutro opisze tez wesele/wesela:) na zdjęciu obok "coś" co przypinali gościom weselnym w zależności od statusu" wolny/w zwiazku.


Wczoraj z rana ruszyliśmy wraz z dziadkiem, teściem i teściową na wieś. Jechaliśmy w marnych humorach... niewyspani i jacyś tacy :)

dojazd zajął nam ok 3-4 godzin. Trochę obawiałam się spotkania z ciotką i wujem Eldixa... mialam nadzieję ze nie przyjdzie im do głowy mnie porownywac z jego była która tez tam na jakies weselicho zabrał... ale porównana zostałam i to nie tylko przez wujostwo, ale i przez innych na weselu. Na szczęście bardzo pozytywnie:) Usłyszałam coś w stylu "ta jest lepsza", "ta ładniejsza" itp. Miło mi się zrobiło, ale pomyślałam ze to przez grzecznosc.. jednak nie. Z wiarygodnego źródła wiem, ze do jego bylej sie raczej "normalnie - bez entuzjazmu odnosili. Szokiem było dla mnie powitanie z tymi ludźmi, myślałam ze wyciągnę rękę i się przedstawię, a zamiast tego zostałam wyściskana i wycałowana przez wiekszosc ludzi. Za pierwszym razem byłam tak zaskoczona ze nie wiedziałam co powiedzieć. W Warszawie to nie do pomyślenia... jak tu ktoś rękę poda to juz za milego jest uwazany. Inny świat, inna mentalność... Bardzo mi się ta ich serdeczność podobała :) Odbiegłam od tematu...w każdym razie po przyjeździe, wyściskaniu i zapoznaniu się z kurami, psami i terenem :) ubraliśmy się w suknie i garnitury i ruszyliśmy samochodem do kościoła. Dojechaliśmy ż fotograf się spóźnił. Kościól był wyjątkowo mały .. pomieścił moze ze 30 osób a reszta w tym my musieliśmy smażyć sie na tym skwarze. Dodając do tego fakt iz wierząca nie jestem.. to była prawdziwa katorga.
Zostałam "zbesztana" przez równie ateistyczna istote zwaną Eldixem ze sie nie modle i nie klekam a ludzie patrza. Wspomniałam, ze tam wszyscy BARDZO wierzący?
ceremonia była zbyt długa słychac niczego nie było... reasumując - kościelne śluby nie są dla mnie :)

3 komentarze:

  1. Oj jak ja Cię rozumiem... ale i tak dobrze, że kościółek mały :) przynajmniej klimatycznie... ;)


    P.S.
    Lynn ;) wczoraj blendowałam truskawki :) wyszło oczywiście lepiej... choć te pesteczki tych głupich czerwonych napuchniętych potworków mnie dobijają!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, mi ewangeliczce to już zupełnie trudno się zachować w takich sytuacjach. Na ślubie siostry mojego byłego i jednocześnie kuzynki mojego przyjaciel stałam w ławce razem z niewierzącym przyjacielem i niewierzącym starszym kuzynem tego przyjaciela (duża rodzina, sama się nie łapałam w tych koligacjach), ksiądz się patrzył na nas morderczym wzrokiem!

    Podobnie na pogrzebie babci. Ksiądz chyba nie został poinformowany, że synowa i wnuczki nie są katoliczkami.
    Nabożeństwo pogrzebowe odbywało się w malutkim, drewnianym kościółku. Który w środku wyglądał jak odpustowe stoisko... Zielony i różowy kamień, z którego budowano ambonę/wnętrze itd. Złocenia, posrebrzania. Przerażające! A ksiądz wystąpił w brązowej narzucie w srebrne wzorki - w życiu czegoś takiego nie widziałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Cię czytać zawsze mi humor poprawiasz :D Trzeba było całą mszę klęczeć :D

    OdpowiedzUsuń