poniedziałek, 6 czerwca 2011

Wesele


O weselu równiez krótko... mam nadzieje :) Trwało dwa dni. W sobote po kościele było chyba ponad 300 gości od pani młodej, a w niedziele ok 400 (albo i tez ponad) od pana młodego (albo odwrotnie ).
Byli tez goscie tacy jak my... Eldix się śmiał ze vipy :) czyli tacy którzy byli zaproszeni i na sobotę i na niedzielę:) Łącznie tych ludzi musiało być 800 (a mówią ze wsie są biedne!). Nas by nie było stać nawet na 100.

Po "kościelnej" ceremonii która trwała ok 40 minut do godziny góra wsiedlismy w samochód i ruszyliśmy do... remizy ochotniczej straży pożarnej :) Wesele miało być na 15.00 ale czekaliśmy znów przed wejściem ponad godzine w kamieniach bo tam nie było drogi (obcasy mi co chwila miedzy kamulce wpadały i zniszczyłam buty :/ ). W końcu kiedy państwo młodzi łaskawie się z opóźnieniem zjawili mialam juz tak fatalny humor ( bo nienawidze czekac a juz na pewno nie w takim słoncy w czarnych ciuchach) ze miałam ochotę zawrócić do samochodu i wracać do domu. Głowa zaczęła mnie boleć, bo niewiele jadłam (nie jem mięsa a tam WSZYSTKO!! z mięsem wiec uraczyłam się suchym chlebem jedynie) i to słonko w kość mi dało i bolała przez następne 6 godzin :/ Kiedy weszliśmy na salę w drzwiach przypięto nam takie dziwne "coś" do ubrań (zdjecie w poprzedniej notce) - taka tradycja u nich podobno. Przy stołach zamiast krzeseł były ławki co uniemozliwiało swobodne wyjscie w kazdej chwili. Trzeba było wszystkich podrywac do góry zeby wyjsc na papierosa.... Sale udekorowali pięknie... w kolorach bieli i delikatnego fioletu. Balony w kształcie kwiatów, lampiony zrobione z róż :) Bajka:) a jedzenia w zyciu na oczy tyle nie widziałam. Na kazdym stole kaczki, rózne ryby, ciasta ciasteczka sałatki (nawet one z miesem były :) ) .. No mnóstwo tego, wyliczać bym mogła do rana. poza tym co jakiś czas podawali gorące dania, zupy, napoje, a na gorze był wiejski stół z przysmakami robionymi przez rodziców panny młodej i prawdziwym bimbrem nawet go spróbowalam, ale był tak mocny ze myslałam ze mi wypali wnętrznosci . Wódka się lała strumieniami. Ja przez ten uporczywy ból głowy wypiłam niewiele, moze trzy kieliszki ale to i tak tylko dlatego ze wujek Eldixa cały czas kazał mi pic:) Do tańców byl oddzielny namiot postawiony w którym byliśmy tylko zeby zobaczyć pokaz hulających przebierańców, bo Eldix przeciez nie tańczy :) Nie było muzyki z płyt.. była orkiestra :) Wszyscy śpiewali:) pierwszy raz na oczy widziałam tak rozbawiony tłum:) Ból głowy który przez ostatnią godzinę osiągnal szczyt i zmusił mnie do połknięcia garstki apapów troche mi zabawe zepsuł, ale kiedy zniknął było juz ok. szkoda tylko ze tak późno - bo po tym jak zniknął siedzielismy jeszcze dwie trzy godziny. kiedy się zbieraliśmy ciocia eldixa (starsza kobiecina) chwyciła mnie pod rękę i ruszyłysmy przodem, zimno jej było więc zabrałam mojemu ukochanemu marynarkę i na nia zarzuciłam i tak sobie człapałysmy. Wsadziliśmy ja do samochodu i wraz z tesciową, dziadkiem (który sie urznął) i Eldixem pojechała do domu, a ja z teściem na piechotkę bo za duzo nas było a nie chcialam zeby wracał sam. Po drodze opowiadał mi gdzie tu chodził jak byl młodszy, gdzie jaka dziewczynę zabierał... :) pierwszy raz taki dobry humor miał :) Fajnie mi sie z nim gadało..a jak się niebem zachwycał!

Spaliśmy z eldixem oddzielnie...co zasugerował teść, bo wujostwo bardzo wierzące i jak to tak przed ślubem :) (o tym ze mieszkamy razem nie wiedza na szczescie). Nie miałam nic przeciwko.. z tesciowa tez sie dobrze spało bo mi przynajmniej koca nie zabierała :)

Rano wujostwo podało sniadanie... oczywiscie wszystko było miesem albo wedlina wiec ja znow suchy chleb jadłam :) a do tego kazali wypic wodke wlasnej roboty która znow wypalila mi bebechy..Pojechalismy do okolicznej wioski pozwiedzać bo ojciec Eldixa chcial mi pokazać jak to tam wygląda i mieliśmy iść na drugie wesele, ale dziadek nalewkami wujka się spił więc nie bardzo był w stanie.. Pojechaliśmy sie pozegnać z jakims kims (wujkiem? kolega? nie paietam kto to byl) dostaliśmy skrzynke miesa, ok 40 -50 jaj i buteklę bimbru i wróciliśmy do domu:)


Reasumując.. uwielbiam wiejskie wesela...ale śluby sobie daruję:)

8 komentarzy:

  1. O mój Boże.

    Kontynuując wątek ślubu z komentarza pod notką niżej, to wesele było na jakieś 100 osób. Były też poprawiny, ale wielu gości się zwinęło.

    Dodatkowo państwo młodzi z małej bieszczadzkiej mieściny, a żyją w Krakowie, rodzina też się po Polsce porozjeżdżała, więc jeszcze trzeba było gdzieś gości przenocować. Córka pani burmistrz, to wszyscy spali w domu weselnym.

    Nie wyobrażam sobie czegoś takiego. Nawet nie wynajmując drogiej sali, tylko remizę. Nawet mając jedzenie podawane przez catering czy przygotowywane w części przez rodzinę.
    Czy nie lepiej te pieniądze przeznaczyć na podróż poślubną?

    Mimo tego, że do ślubu (ba, zaręczyn!) jeszcze mi trochę brakuje to "rozmawiając o wszystkim i o niczym" z L. doszliśmy do wniosku, że dla najbliższej rodziny (jakieś 20 osób ode mnie + 10 od niego) wystarczy uroczysty obiad z tortem. A jak będziemy chcieli koniecznie się bawić, to wynająć za 400-500 zł klub na całą noc, sprosić 'młodych' gości, zamówić gar bigosu/bograczu i tort nr 2. A za zaoszczędzone pieniądze pojedziemy na dwa tygodnie w Alpy na narty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem tego samego zdania.. obiad dla najważniejszych członków rodziny i jakaś mini impreza dla znajomych. Już ten temat z Eldixem przerobiliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Warszawka w świat wyjechała, zobaczyła co to polska tradycja i normalne wesele i oczy robi jak 5 zł bo kotylion zobaczyła i ludzi normalnych a nie nadetych snobów poznała...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak właśnie to chciałam mniej wiecej przekazać tylko odrobinę innymi słowami. Nie ma co się anonimowo wypowiadać prawdę o Warszawie chyba każdy zna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy...I dlatego duże miasta na wieś nie jeżdżą bo sie wsie honorem unoszą i takie odzywki słychać. Jakieś niedowartościowanie z wiejskiej strony.

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha fajnie to napisałaś :D A powiedz co Ty kobieto jadasz jak mięsa nie lubisz :D Ryb i jajek też nie jesz ?? :D Weselny klimat zarżnięta świnia jest biały welon a w nim dziewczyna :P Lynn - mój sekret z nocki z Bobem to feta w piwie :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie to ze nie lubie tylko .. takie skrzywienie to u mnie ze zwierzatka biedne itd :) Jajka jem, ryb nie:) co poza tym... hmm.. głównie sery sałaty ziemniaki kluski i chleb :D

    No tak mogłam sie domyślic bo jak inaczej wyrobić tyle czasu :D

    OdpowiedzUsuń
  8. hehehe no właśnie 4 h na sucho :D Kto by dał radę, na pewno nie Bob :P

    OdpowiedzUsuń